Jak zwykle w majówkę Bieszczady odwiedziło tysiące turystów. Goprowcy mówią, że mimo sporego ruchu, było spokojnie. - Ludzie są lepiej przygotowani do turystyki górskiej, ale ciągle brakuje im wyobraźni – mówi ratownik Paweł Szopa.
Pierwsze dni maja to czas, kiedy ruch w Bieszczadach jest większy. Ratownicy przyznają, że choć przeciętny turysta jest coraz lepiej przygotowany do wypadów w góry, to zdarza się, że wykazuje się brakiem wyobraźni. - Ludzie dzwonią do nas z przeróżnymi zgłoszeniami, które często są poza naszymi kompetencjami. Staramy się podchodzić do wszystkich spraw poważnie i sprawdzać każdy sygnał, ale zdarza się, że zgłaszane interwencje przekraczają nasze kompetencje. Ostatnio zadzwoniła do nas turystka z informacją o dwóch pijanych mężczyznach, którzy wybrali się na Połoninę Wetlińską i nieodpowiednio się zachowywali. A przecież my nie możemy zabronić ludziom pójścia w góry, niezależnie od tego w jakim są stanie – tłumaczy ratownik.
A jak tegoroczny majowy długi weekend przedstawia się w liczbach? - Turystów było mniej niż w ubiegłym roku – słyszymy od Bożeny Rudziak z Bieszczadzkiego Parku Narodowego. - Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby określić dokładną liczbę sprzedanych biletów, ale dało się zauważyć, że Bieszczady odwiedziła mniejsza liczba turystów niż w ubiegłym roku – mówi.
MARTYNA SOKOŁOWSKA
Fot. MAREK KUSIAK
Źródło: isanok.pl
Opracował: | Grzegorz Dereń przewodnik beskidzki tel. 510068379 |